sobota, 7 marca 2015

LENIWY WEEKEND W ŁODZI, CZYLI ŚLIMAKI W ROLI GŁÓWNEJ :)


Miniony weekend zdecydywanie mogę zaliczyć do tych pełnych wrażeń... nielicząc wielu małych, prywatnych przyjemności, pozwoliłam sobie zrobić niespodziankę moim kubkom smakowym i zaprosiłam je do spróbowania czegoś zupełnie nowego -ŚLIMAKÓW :)

W dniach 28.02-01-03.2015r. w Łodzi odbył się leniwy weekend ze ślimakiem. Każda z 12 festiwalowych restauracji przygotowała przystawkę w cenie 15 zł. oraz danie główne w cenie 25 zł. Wybór spośród 24 propozycji był bardzo trudny.. 
(tutaj znajdziecie listę uczestników i ich potraw: http://festiwaldobregosmaku.eu/?p=694)

Pierwszego dnia odwiedziłam MitMi restobar, gdzie spróbowałam "Agnolotti z gremolatą i ślimakami w sosie serowym". Danie mi smakowało, jednak farsz ze ślimaków zginął w otoczeniu pozostałych bardzo aromatycznych elementów, jak sos serowy, czy suszone pomidory. Czułam niedosyt.. wiedziałam, że to nie koniec przygody :)




























W niedziele wybrałam się do Restauracji Polskiej, która tydzień wcześniej była  gospodarzem ślimakowych warsztatów dla szefów kuchni wszystkich restauracji uczestniczących w zabawie. Jeszcze przed wejściem postawiłam jej wysoką poprzeczkę i muszę uczciwie przyznać, że mnie nie zawiodła. Ślimaki były podane w wykwintnej, lecz prostej postaci, co pozwoliło na prawdziwe poznanie ich smaku.

Przystawka: ślimaki duszone/grzanka czosnkowa/ sadzone jajko przepiórcze
-tutaj zdecydowanie zachwyciło mnie płynne żółtko rozpływające się na grzance :)




























Danie główne: smażone ślimaki zawijane w roladzie omletowej
-bardzo puszysty omlet z nadzieniem PEŁNYM ślimaków


















... smakowało :)
Moim zdaniem ślimaki same w sobie nie mają za dużo smaku i potrzebują odpowiedniej oprawy, żeby stworzyć z nich smaczne danie. Odwiedzone miejsca pokazały, że można przygotować z nich coś fajnego..
Ślimaki to ciekawostka i odskocznia od szarej kulinarnej codzienności (cieszę się, że mogłam ich spróbować). Mimo wszystko nie zagoszczą w mojej kuchni przez brak dostępności, brak "wow" w ich smaku i lekki sentyment do żywego winniczka :)

1 komentarz:

  1. Podziwiam za kulinarną odwagę. Ja bym się jednak nie skusiła.

    OdpowiedzUsuń