W poszukiwaniu przygód znacznie oddaliłam się od turystycznego centrum
Hanoi i dotarłam do dzielnicy Le Mat znanej jako wioska węży.
Spacerując prawie pustymi ulicami na obrzeżach Hanoi nie wiedziałam czego się spodziewać i czy uda mi się znaleźć to czego szukam.. Nagle z jednego z domów
wyskoczyła uśmiechnięta kobieta sycząca jak wąż i zapraszająca do środka..
Ja i mój kompan patrzyliśmy na siebie i dość niepewni zdecydowaliśmy się wejść.... (była to bardzo dobra decyzja) :) Poznaliśmy przesympatyczną wietnamską rodzinę :)
Gospodarze mieli w pomieszczeniu przypominającym piwnicę dość pokaźną hodowlę węży.. spotkałam tu nawet dorodną kobrę królewską :)
Na początku poznałam się nieco bliżej z moim przyszłym posiłkiem..
..następnie uczestniczyłam w obrządku polegającym na dość mało humanitarnym obdarciu żywego
węża ze skóry i wycięciu jego serca...
...tak przygotowany, jeszcze wijący się
odwłok trafiał prosto do kuchni.
Byłam
bardzo głodna, jednak dość szybko dostałam przystawke, którą było bijące
serce węża:
(pijąc je byłam lekko przerażona, ale na szczęście nie było tak źle jak myślałam ;)
Pani domu przygotowała z niewielkich dwóch węży sześć posiłków: zupę, węża z warzywami na ostro, sajgonki z głębokiego oleju, sajgonki w liściach lá lốt i smażony ryż z wężem. Podobno taki obiad na długo zapewnia siłę i potencję ;)
W
międzyczasie popijałam krew węża i bimber z czymś zielonym z wnętrza mojego węża.. :p
Z
przesympatycznym mieszkańcem wężowej wioski Le Mat przegadaliśmy cały obiad,
pomimo niewielkiej różnicy w używanych przez nas językach ;)
Uprzejma
rodzina postanowiła uraczyć nas też odrobiną bimbru ze słoja z wężem na dalszą drogę
;) został on przelany w niepozorną plastikową butelkę po wodzie.
Pamiętajcie :p w Wietnamie kupujcie zabezpieczone butelki, bo inaczej nigdy nie wiadomo co
może być w środku :p
o matko .............
OdpowiedzUsuńJa bym tam umarła. Dosłownie.... Od dziecka panicznie boję się węży, przy Twoim artykule serce miałam w gardle kilka razy. Podziwiam za odwagę :)
OdpowiedzUsuń